Dzisiaj rozstaję się z serią Out of Africa od Yankee Candle. Zapraszam na ostatnią recenzję z piramidami w roli głównej.
Niebo zasnuło się chmurami i czas wytoczyć moją najcięższą husarię z przymózgowej stajni. Tak, to będzie post z gatunku nieśmieszny i nielekki. Rynek ma swoje prawa, a nic tak nie przyciąga klientów, jak dobra nazwa produktu. A tu z pomocą często przychodzi świat starożytny. Rozumiem salon piękności Kleopatra, rozumiem zakład pogrzebowy Charon i Hades, ale nie bardzo rozumiem tego, jak marketing obchodzi się z piramidami. Dlaczego w panoramę miast wpisane są pizzerie Piramida, Sfinx, dlaczego motywy bogów egipskich tak chętnie powielane są na ścianach punktów usługowych i nikogo to nie dziwi? Przypuszczam, że nikt nie miałby tyle fantazji, by nazwać restaurację Cmentarz a salon fryzjerski Ostatnia Droga. Ale Piramida już się sprzedaje świetnie. A przecież to ten sam ciężar gatunkowy. Klimaty wieczności, życia pozagrobowego, kultu bogów nijak nie łączą mi się z keczupem i musztardą. Jest takie słowo, jak profanacja, czy tutaj pasuje? Zostawiam to waszej ocenie. Ja mam w każdym razie małą reakcję alergiczną na włażenie w brudnych butach w świat starożytny. A rabunki w grobowcach faraonów, są niczym, wobec tego, jak zachodnia cywilizacja obeszła się ze starożytnym Egiptem. Dlatego, w ramach protest songu, recenzji Egyptian Musk nie będzie.
P.S: No i stało się, pierwszy raz w historii bloga, mój post nie przeszedł cenzury. Bo musicie wiedzieć, że posty, które piszę ja, zawsze sprawdza moje sumienie, czyli Ola, która pilnuje, żebym nie odpłynęła za bardzo w egzaltację i romantyczną przesadę. No cóż, w związku z tym, niestety nie możecie przeczytać tego, co napisałam, a jeżeli już to uczyniliście, to proszę szybko zapomnieć i powąchać Egyptian Musk, bo chociaż bardzo delikatny, uwodzi pięknym piżmem. A ja obiecuję następny post na miło i wesoło:)
P.S: No i stało się, pierwszy raz w historii bloga, mój post nie przeszedł cenzury. Bo musicie wiedzieć, że posty, które piszę ja, zawsze sprawdza moje sumienie, czyli Ola, która pilnuje, żebym nie odpłynęła za bardzo w egzaltację i romantyczną przesadę. No cóż, w związku z tym, niestety nie możecie przeczytać tego, co napisałam, a jeżeli już to uczyniliście, to proszę szybko zapomnieć i powąchać Egyptian Musk, bo chociaż bardzo delikatny, uwodzi pięknym piżmem. A ja obiecuję następny post na miło i wesoło:)
No pięknie, teraz wyszło, że jestem jakąś dramatyczną babką, która nic nie robi tylko cenzuruje :P
OdpowiedzUsuńKtoś to musi robić :D
UsuńHaha, jasne ;) :P
OdpowiedzUsuńPaliłam dzisiaj, przed chwilą... nie pamiętam co to za zapach ale to jest woń normalnie mojego ex....
OdpowiedzUsuńTylko zastanawiam się, czy to dobrze ;)
Usuńzapach przyjemny. Sam w sobie. Emocjonalnie już nie podchodzę do tego.
UsuńCiekawy zapach
OdpowiedzUsuńSkoro uwodzi piżmem, to być może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńUwodzi, ale bardzo delikatnie:)
Usuńu nas leje:)
OdpowiedzUsuńJestem zdecydowana go poznać:)
OdpowiedzUsuńPolecam:)
Usuńmusi mieć ciekawy zapach
OdpowiedzUsuńPiramidy to nadal dla niektórych wielka egzotyka, więc firmy chcą kojarzyć się z tym wielkim światem. Z drugiej strony taką już mamy kulturę masową pełną kiczu, przesady i bilbordów za każdym rogiem.
OdpowiedzUsuńI dodałabym jeszcze brak refleksji :)
UsuńOoo, ten zapach może być naprawdę ciekawy! Zaintrygowałaś mnie. :-)
OdpowiedzUsuńA mnie się Twój post podoba i...masz 100% rację z tymi piramidami :) A wosk spróbuję powąchać... wszystko przez to piżmo:D
OdpowiedzUsuńO, ja też uwielbiam piżmowe klimaty:)
UsuńCiekawy zapach, trudno jest nam sobie go wyobrazić :)
OdpowiedzUsuńhahaha, moje posty też przechodzą surową cenzurę... mojego męża:) Zarówno zapach, jak i niestandardowy opis - jak zawsze super, nawet bez cenzury:))
OdpowiedzUsuńSto lat dla naszych kochanych cenzorów:)
UsuńWypijmy ich zdrowie:)
UsuńOj piżmo uwielbiam, więc koniecznie musiałabym go zakupić :)
OdpowiedzUsuńJa też:)
UsuńTak samo w Europie zwykle nie zwiedza się cmentarzy, ale piramidy już ludzie chcą oglądać :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa refleksja.
UsuńIntrygujący :)
OdpowiedzUsuńjak pachnie piżmem to chętnie bym powąchała :)
OdpowiedzUsuńPolecam wąchnąć:) Ładny jest:)
UsuńTo dziwne, ale nie potrafię sobie przypomnieć, jak pachnie piżmo...:D
OdpowiedzUsuńHmmm, gdybym miała porównać ten zapach do czegoś powszechnie używanego, to byłoby to mydełko:)
UsuńGra skojarzeń, u nas nikomu piramidy nie kojarzą się z cmentarzem tylko z egzotyką i wakacjami. Niesłusznie, ale taka jest prawda! Też nie do konca to rozumiem, ale mam tyle lat, że już mi się nie chce kłócić :)
OdpowiedzUsuńTak, ciężko się walczy z wiatrakami ;) Jeden próbował i mu się nie udało ;)
UsuńHaha no! A ja nie chcę tak skończyć :D
UsuńNie miałam jeszcze tych wosków ;)
OdpowiedzUsuńNawet tło do fotografii udało ci się znaleźć w podobnym stylu... :))
OdpowiedzUsuńHehe :) masz szczęście że ma Cie kto pilnować :) Ciekawe jak ten zapach pachnie na żywo :)
OdpowiedzUsuńA chętnie bym powąchała ;)
OdpowiedzUsuńskoro uwodzi to ja chce dać się uwieść;D
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, a czy też tak pachnie ?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
Dziękuję za pierwszy komentarz ! :))
UsuńPiżmowy a zarazem lekki? Ciekawy musi być :)
OdpowiedzUsuńTen chyba najmniej mnie kusi, ale jestem jego ciekawa ze względu na tą delikatność i mydlaność zapachu.
OdpowiedzUsuńHmmm ciekawy zapach z pewnością go przetestuję.
OdpowiedzUsuń:*
Najbardziej mnie kusi z całej serii. Niestety u mnie to jest tak zawsze, że kolekcje palone są z rocznym opóźnieniem, więc jeszcze sobie poczekam na jego odpalenie. Na zimno jednak spodobał mi się najbardziej. Przypomina mi mój ulubiony Season of Peace, więc pewnie przypadnie mi do gustu. :D U mnie dzisiaj, z lekkim poślizgiem z powodu upałów i niechęci do płomienia, Hot Buttered Rum - idealny do deszczowego staccato za moim oknem. :)
OdpowiedzUsuń