November Rain, Yankee Candle i Balmain Ivoire


Chcecie bajki? Oto bajka: O wosku November Rain od Yankee, o Chagallu, o niebieskim kolorze, o kadzidle na bagnach, duchach i perfumach niebiańskich. Tak, tak moi drodzy, nie mylicie się to, po długiej przerwie, post z gatunku ,,ratuj się kto może" i ,,czytasz na własną odpowiedzialność". Zapraszam do lektury.
November Rain, po dłuższym zastanowieniu przetłumaczę tę nazwę tak: Zziębnięty malarz, w oparach terpentyny, na wilgotnym strychu maluje szesnasty raz paterę z owocami, bo ten motyw się najlepiej sprzedaje, a malarz przymiera głodem. W tym tytule zaklęty jest opis zapachu: niejedzeniowy, niesłodki, działający na wyobraźnię, no wypisz wymaluj terpentyna. Jeżeli drogi czytelniku nie wiesz jak ona pachnie, polecam spacer do marketu budowlanego, dział farby i lakiery, można niuchnąć. Do tego jeśli będzie padało i będzie to listopad i zgubicie portfel i przemoczycie buty, to będziecie dokładnie w oparach November Rain. Bo to zapach charakterny, z pewną dozą dramaturgii. I teraz jeszcze coś, wobec czego nie mogę przejść obojętnie- kolor. Cudowny, zupełnie jak u Chagalla. Zresztą sami spójrzcie, rzucę parę jego prac:




Za taki niebieski można umierać. Prawda? I zwróćcie jeszcze uwagę na typowy dla Chagall'a motyw lotu. Nie napiszę, że jest to unoszenie się nad ziemią, bo na tych obrazach Ziemia i Niebo to jedność. Jak widać Chagall ma trochę inne zdanie w  temacie ,,kto nie dotknął ziemi ni razu, ten nigdy nie może być w niebie". Słowa te natomiast z pewnością zainspirowały twórców perfum Ivoire. Zapach ten wbija nas mocno w podmokłą, bagienną glebę, w wilgotną trawę i fiołkowe liście, aby zabrać nas potem prosto do nieba... bo, po mocno zielonym otwarciu, przebija się po czasie cudowna, ciepła, ziemista nutka czegoś nieokreślonego. Po dłuższej lekturze biblijnej Księgi Wyjścia identyfikuję galbanum. Po krótszej analizie dochodzę do wniosku: jednak Wam się przyznam, że najpierw wyczytałam, że to galbanum tak cudownie pachnie, a później to Google zaprowadziły mnie na biblijny trop. Nie wierzycie, to czytajcie, rozdział 30, werset 34: ,,Weź sobie wonności, żywicę pachnącą, muszelki i galbanum pachnące (...)" Nie wiem, czy Balmain miał to galbanum na myśli, tak czy inaczej Ivoire polecam. 






13 komentarzy:

  1. Oj, tak. Za taki niebieski można zdecydowanie umierać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten niebieski kolor jest obłędny, można w nim utonąć. A wosk... jeju aż zamarzył mi się spacer po parku przy lekkiej mżawce. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki rewelacyjny kolor. Muszę koniecznie mieć ten wosk!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ten wosk i dla mnie w zupełności nie pachnie terpentyną (a ta śmierdzi niemiłosiernie!). To taki spacer po parku pod parasolem, kiedy słychać obijające się o o jego kapelusz krople, widać parę unoszącą się nad chodnikami i czuć przemoknięte, już opadłe liście. Cudny! :D Perfum nie wąchałam, ale lubię mocne, ziemiste nuty, może dlatego uwielbiam paczulę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny ma kolor, a dodatkowo ten zapach. Chcę go :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zapach miałam dawno temu.... oj w latach to będzie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam z 2-3 lata temu wosk i jakoś mi nie zapadł w pamięć. Kojarzy mi się że pachniał męsko i świeżo.

    OdpowiedzUsuń
  8. No kogo wreszcie widzę! Czekałam aż wrócisz...i ominęłam:)
    A co do zapachu - lubię go na tyle, że skusiłam się na pełnowymiarową świeczkę....tą mniejszą...ale zawsze:)
    Nie znikaj, co:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawi mnie ten November Rain, choć mamy już grudzień :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Poznałam go dawno temu, jest dosyć mocny, ale dawkowany w mniejszych ilościach może być:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękna bajka na dobranoc... Ach ten Chagall i jego dziecięca wyobraźnia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super post, naprawdę świetnie napisane!

    Zapraszam również do mnie kochana!

    http://loveshinny.pl/

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń