Wieczór spędzam z uroczymi świeczkami Village Candle.
Dzieje się naprawdę dużo, zacznę od Rio Carnival, po roztopieniu wosk ma kolor stężonego absyntu lub zieleni Veronese’a, jak kto woli. Zapach- toksyczne jeziorko, bardzo fajny.
African safari- z sawanną ma mało wspólnego, a jeżeli już to z paloną oponą na sawannie, po jakimś czasie czuję paloną pomarańczę, a po godzinie sama już nie wiem, ale na pewno duuuużo dymu.
Just for you, czerwona świeczka z bukiecikiem kwiatów na etykietce. Nie dajcie się zmylić, jesteśmy w kwiaciarni, owszem, ale na wejściu dostajemy łomem w głowę, zapach jest absolutnie upojny, potężna dawka kwiatów i zielonych łodyżek.
Fields of clover, chyba mój ulubieniec, pachnie koniczyną, zieloną trawą, beztroską, niemęczący intelektualnie, czyli tak jak lubię.
O innych zapachach napiszę niebawem, chyba więcej dzisiaj nie jestem w stanie przetestować. Ogólnie firma naprawdę godna polecenia.
Daga
Fields of Clover pachnie przepięknie łąką, a JFJ na pewno kiedyś kupię. Ogólnie kusi mnie mnóstwo zapachów z VC, bo są na prawdę ładne :)
OdpowiedzUsuńOsobiście bardzo lubię "trawiaste" zapachy - według mnie najlepiej ten klimat oddała właśnie koniczyna z VC :)
Usuń