Honey Glow


Piszę dzisiaj o jednym z moich ulubieńców. Jak już jest jasne, że jest dobrze, to napiszę jak jest. Jest klimatycznie, jak w opuszczonej komnacie królowej pszczół. Opuszczonej, bo nie ma nerwowej i pracowitej atmosfery, nie ma hałasu brzęczących owadów. Jest spokojnie, dostojnie, pachnie woskiem pszczelim podrasowanym orientem (miodu nie czuję, całe szczęście, bo go nie lubię). Mocno, ciepło, przyprawowo, żywicznie. Nie napiszę, że pachnie jak w Bursztynowej Komnacie, bo jak wiadomo jeszcze się nie odnalazła i nie wiadomo jak w niej pachnie. Ale wspomnę o niej, bo jakoś tak przychodzi mi na myśl, kiedy przebywam w otoczeniu Honey Glow. P.S: W sumie, w ulu też nigdy nie byłam, ale parę razy pszczoły mnie użądliły, także miałam chyba prawo zaprzęgnąć je do pomocy w napisaniu tej recenzji.





3 komentarze:

  1. Nigdy o dziwo nie miałam okazji poznać się z tym woskiem, ale chyba w końcu będę musiała to nadrobić, bo Twoja recenzja zdecydowanie zachęca. :)
    Btw, bursztynowa komnata, przed wyjazdem z Królewca została zapakowana do skrzyń, więc chyba już się nie dowiemy jak w niej pachniało. Poza tym ja sądzę, że jest to zapach jednego z bardziej bogatych muzeów lub prywatnych domów, biorąc pod uwagę fakt, że najprawdopodobniej została sprzedana na części i rozwleczona po Europie. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie Lady, HG to zapach luksusu :) Bardzo bogaty, mocny, polecam:)

      Usuń